Tajlandia to dla przeciętnego Europejczyka bardzo egzotyczny kraj, nie tylko pod względem klimatu, ale również i kultury. Wysiadając na lotnisku w Bangkoku doznajemy pierwszego szoku poznawczego, ponieważ wokół nas panuje dosłownie chaos i kakofonia dźwięków. Kolejne zderzenie z rzeczywistością (i wyobrażeniami) następuje niewiele później, podczas zapoznawania się z okolicą, spacerowania po ulicach i odwiedzania świątyń – jak to możliwe, że w takim chaosie panuje taki spokój oraz radość?

Kraj ludzi wolnych
Mieszkańcy krajów zachodnich, a w szczególności Europy mają problem ze zrozumieniem pojęcia wolności. Utożsamiają ją jedynie z wolnością finansową, wyznając zasadę „będę wolny, jak będę bogaty”. Statystycznie co piąty mieszkaniec Europy cierpi na różnego rodzaju nerwice i depresje oraz czuje się zagubiony w ciągłej gonitwie za pieniądzem, awansami i najdroższymi markami. Jakkolwiek by to nie zabrzmiało podniośle, w Europie żyje się po to, żeby pracować, a nie pracuje, żeby żyć. Być może dlatego tak ciężki szok przeżywają turyści podróżujący do Tajlandii, szczególnie ci samodzielni. Na początku przychodzą myśli „jak tak można żyć”, bo w końcu Tajowie nie należą do najbogatszego społeczeństwa, a krajobraz miejski zapada w pamięci jako ten brudny i zakurzony. W Tajlandii pojęcie wolności traktowane jest w dużo szerszej perspektywie, bo wolność dotyczy myśli, wyborów i reagowania na różne sytuacje. O Tajach mówi się, że charakteryzuje ich opanowanie, chociaż nie do końca może mieć to związek z prawdą. Kiedy niecierpliwy Europejczyk staje oko w oko z Tajem i wybucha złością z powodu np. spóźnionego o 30 minut autobusu, mieszkaniec Tajlandii jest bardzo zdziwiony i nie rozumie takiego zachowania. Zwykle taka sytuacja kończy się tak, że zostaniemy „olani” przez Taja. Opanowanie mieszkańców Tajlandii wiąże się bardziej z obojętnością na wszelkie nerwice z Zachodu. Pamiętajmy, że tutaj czas płynie zupełnie inaczej i chodzi głównie o to, by spędzać go w miły i przyjemny sposób. Dlatego kiedy turyści krzyczą na Tajów, ci traktują ich jak dzieci – pozwolą się wykrzyczeć, wyzbyć z emocji i poczekają, aż nadąsane usiądą w kącie, żeby w końcu porozmawiać i rozwiązać problem. Takie podejście wydaje się nad wyraz rozsądne, przynajmniej teoretycznie.

Miłość do rodziny królewskiej
Tajlandia to królestwo dawnego Syjamu, które posiada bogatą i nierzadko krwawą historię. Tajowie doświadczyli wiele ataków agresji na ich kraj, zamachów stanów, przewrotów, rewolucji czy kolonizacji przez kraje europejskie. Brzmi znajomo, jeśli zestawimy z Tajlandią historię Polski. Przykładowo, w XVIII wieku na Tajlandię najechali Birmańczycy, którzy przez kolejne dwa lata okupowali ich ówczesną stolicę, grabili, niszczyli i palili okoliczne wioski. Kiedy odeszli, król ustanowił nową stolicę w Bangkoku i wspólnie rozpoczęto długi i mozolny proces odbudowywania kraju i tworzenia nowej przestrzeni. Tajowie darzą rodzinę królewską głęboką miłością, czcią, szacunkiem i zaufaniem, ponieważ przez lata historii władza zawsze była po ich stronie. Dlatego jakakolwiek publiczna zniewaga głowy kraju, obecnie Ramy IX, jest traktowana jako czyn zabroniony. Być może z tego powodu radzi się turystom trzymać język za zębami, jeśli akurat najdzie nas ochota na wyrażenie swojej negatywnej opinii o królu. Takie zachowanie może się skończyć nawet aresztem! Będąc w Tajlandii należy okazywać szacunek rodzinie królewskiej, np. jeśli przed jakimś koncertem albo seansem w kinie odtworzony będzie hymn narodowy, wstańmy solidarnie z Tajami. Warto również dodać, że publiczne niszczenie banknotów z wizerunkiem królów to także zniewaga rodziny królewskiej.

Dlaczego nie można głaskać po głowie mnicha
Być może to pytanie wyda się dziwaczne, ale powiedzmy sobie szczerze: rodzaj humoru i robienia sobie żartów przejawia się w różny sposób u Taja i u Europejczyka. Oczy wytrawnych podróżników niejedno już widziały w Azji, stąd te przestrogi stały się popularne. Otóż głowa jak i noga według filozofii buddyjskiej to ważne części ciała. Głowa uważana jest za najświętszą część (najwyższa), a stopa – za brudną. Od razu przyjdzie nam na myśl, co w takim razie z fryzjerami? Kultura w Tajlandii wymaga, by przed każdą ingerencją w fryzurę, zapytać, czy klient wyraża na to zgodę. Dlatego nie wolno dotykać ani głaskać głowy żadnego Taja, ani mnicha, ani dziecka, ani nawet przyjaciela, bo nie zostanie to uznane za przyjazny odruch. Z kolei nogi, jako brudne, również stwarzają problemy różnej natury. Wskazywanie na coś nogą, położenie nóg na stole czy na siedzeniu w pociągu na pewno nie będą mile widziane.