Sri Lanka, nazywana Perłą Oceanu Indyjskiego, to niewielkie państwo położone na wyspie Cejlon w Azji Południowej. Pomimo niewielkich rozmiarów, jest miejscem zdecydowanie wartym zobaczenia chociaż raz w życiu – Sri Lanka to królestwo herbaty, zjawiskowych krajobrazów, a także ojczyzna tajemniczego plemienia Weddów, ruin starożytnych miast i postkolonialnych zabudowań. Z roku na rok ten kraj odwiedza coraz więcej turystów z Zachodu i Europy. Dzisiaj zapraszamy Was na aktywne zwiedzanie wyspy – opowiemy nieco o miejscach wartych zobaczenia, niekoniecznie tych najbardziej turystycznych. Koniecznie przeczytajcie ten artykuł!

Przystanek pierwszy: Polonnaruwa
Polonnaruwa to druga starożytna stolica Sri Lanki, zaraz po bardziej znanej Anuradhapurze. Polonnaruwa jest młodsza i mniejsza niż poprzedniczka, ale ma to swoje plusy, o których wiedzieli już starożytni władcy. Po pierwsze, wycieczkę do tego zabytkowego miasta można połączyć ze zwiedzaniem innych miejsc (po drodze jest ich kilka), w przeciwieństwie do Anuradhapury, do której trzeba się wybrać specjalnie. Po drugie, z racji tego, że miasto powstało dużo później, jest lepiej zachowane i zadbane. Mniejsze przestrzenie szybciej się zwiedza i można poświęcić więcej czasu na chłonięcie niezwykłych widoków. Po trzecie, Polonnaruwa nie leży na głównym turystycznym szlaku, więc spotkamy tu zdecydowanie mniej turystów niż w pierwszej starożytnej stolicy, co również sprzyja chwili refleksji. Polonnaruwa była bardzo przemyślanym projektem starożytnego króla Parakramabahu I, który zdecydował się przenieść stolicę właśnie w to miejsce. Zaprojektował piękne miasto-ogród, w którym wszystkie elementy zgodnie ze sobą współgrały, dzięki czemu stworzył harmonijną całość. Kompleksy hinduistycznych świątyń i ogrodów były idealnie dopasowane do naturalnego krajobrazu. Również położenie miasta okazało się lepsze strategicznie od poprzedniej stolicy, Polonnaruwa zlokalizowano głębiej na wschód – czyli dalej od najeżdżających indyjskich sąsiadów. Co dzisiaj możemy zwiedzić w tym miejscu? Kasa biletowa znajduje się w bardzo ciekawym muzeum archeologicznym (które też warto zobaczyć, szczególnie po zwiedzeniu ruin), a za bilety zapłacimy około 25 dolarów, dość sporo jak na lankijskie warunki. Polonnaruwę możemy przejść od południowej części, spacerując po kompleksie Pałacu Królewskiego (koniecznie po Cytaldeli!), Świętym Kwadracie (jednej z hinduistycznych świątyń), przechodząc do części północnej i Lankatikali (ogromnej ceglanej budowli z posągiem Buddy), aż do Gal Vihary – świątyni wykutej w skale, w której pozostały cztery rzeźby Buddy. Co ciekawe, w muzeum archeologicznym możemy zobaczyć makiety, które pokazują jak stolica wyglądała kiedyś, dzięki czemu można ją porównać do obecnego stanu. Polonnaruwa robi wrażenie i na pewno nie będziecie żałować tej wycieczki. Ostatnia rada od nas - bardzo dobrym pomysłem jest wynajęcie roweru, dzięki czemu będziecie się szybciej przemieszczać pomiędzy poszczególnymi częściami.

Przystanek drugi: Sigiriya
Tak jak już wspomnieliśmy, Polonnaruwę możemy zwiedzić w tym samym czasie co Sigiryję, leżą bowiem bardzo blisko siebie i dwa-trzy dni w zupełności nam wystarczą. W przeciwieństwie do starożytnej stolicy Sri Lanki, Sigiryja jest jedną z najbardziej znanych atrakcji. Co się właściwie tam znajduje? Sigiryja to kompleks pałacowy z V wieku, który wybudowano na szczycie samotnej wulkanicznej skały. Tak wyjątkowe miejsce bez żadnych wątpliwości wpisano na Listę Światowego Dziedzictwa Ludzkości UNESCO. Skała, na której powstał pałac mierzy około 200 m wysokości, a szczyt znajduje się na 370 m n.p.m. Skała utworzyła się naturalnie przez zapadający się wygasły wulkan i przez tysiące lat rzeźbiły ją wiatr i deszcze. Pałac wybudował syn króla Datusena z nieprawego łoża, Kasjapa, który zaprojektował potężny obiekt otoczony dwoma fosami i murem obronnym. W późniejszych latach pałac został przekształcony na potrzeby buddyjskich mnichów, z racji tego, że mieszkanie w nim było zbyt kosztowne dla kolejnych członków rodziny. Okazało się, że mnisi również szybko się wyprowadzili się z pałacu i aż do XIX wieku obiekt pozostał zapomniany. Dzisiaj to miejsce odwiedza tysiące turystów rocznie, bilet dla dorosłej osoby kosztuje ok. 30 dolarów. Godny uznania jest starożytny system hydrologiczny, który przez cały rok utrzymywał pałacowe ogrody w doskonałym stanie. Sigiryja często jest nazywana także Lwią Skałą. Polecamy zostać tam aż do zachodu słońca, bo krajobraz, jaki roztacza się z samotnej skały jest nie do zapomnienia.