Mauritius to wyjątkowe państwo wyspiarskie, położone na wodach Oceanu Indyjskiego, 2000 kilometrów od wybrzeży Afryki. To miejsce muszą zobaczyć poszukiwacze przygód i odkrywcy nowych lądów – Mauritius to nie tylko rajskie wyspy, ale także raj dla miłośników przyrody, trekkingów, miast portowych i … znaczków. Kraj-wyspa, o bogatej historii i kulturze. Dzisiaj zaproponujemy Wam wycieczkę po Mauritiusie: wybierzemy się do ogrodu botanicznego i rezerwatu Siedmiu Kolorów, a także będziemy podziwiać historyczne statki w Port Luis. Ale nie martwcie się, znajdziemy czas na relaksowanie się na plaży! Odkryjcie Mauritius z nami.

Miasto portowe
Na zwiedzanie Port Luis przeznaczyliśmy 3 dni. Tutejsze lotnisko obsługuje większość lotów z Europy, więc Port Luis to zwykle baza wypadowa na wyspę, ale także ciekawe miejsce do zwiedzania. Historycznie miasto portowe zostało wybudowane przez francuzów podczas ich prawie stuletniej kolonii na Mauritiusie, a główny port nazwano na cześć króla Ludwika XV. Port miał tak dobre położenie i warunku atmosferyczne, że pełnił także funkcję fortu miasta. W poprzednich wiekach rozwijał się tu handel i spotykali ludzie z odległych kultur – Port Luis był jednym z ważniejszych punktów na głównym szlaku handlowym z Indiami i Afryką. Dzisiaj, spacerując po porcie w dzień, zobaczymy piękne i olbrzymie statki wycieczkowe z różnych krajów. Port w dalszym ciągu jest aktywny, można tu także cumować prywatną łódź, ale to przygoda dla zdecydowanie zamożniejszych osób. Samo Port Luis to najbardziej zaludnione miasto Mauritiusu, w którym obok siebie mieszkają biali, Hinduisi, Kreole, Muzłumanie i Chińczycy. Generalnie mówi się tu po angielsku, ale także po francusku, kreolsku i w dialektach hinduskich. Mauritius nie ma oficjalnego języka urzędowego! Oprócz dzielnicy portowej przygotowało dla turystów reprezentatywną część handlową, Port Louis Waterfront. To właśnie tutaj znajdziemy najwięcej sklepów ze znaczkami – historycznie Mauritius jako 5 państwo na świecie rozpoczął drukowanie znaczków, a wartość pierwszych znaczków wycenia się na milion dolarów za sztukę! Może zatem warto odkurzyć klasery i przywieźć sobie trochę znaczków na pamiątkę, kto wie, jaką będą miały wartość za kilkadziesiąt lat… W Port Luis odwiedziliśmy także Port Luis Chinatown i zjedliśmy lokalne specjały, których nazwy trudno spamiętać. Plusem Port Luis jest dostępność hoteli i hosteli w różnych półkach cenowych, podobnie jak z wyżywieniem na każdą kieszeń.

Bliżej natury
Zwiedzanie wyspy zaczęliśmy iście po miejsku, udając się do Parku Botanicznego, oddalonego od Port Luis o kilkadziesiąt minut (można tu dojechać lokalnym autobusem). Park Botaniczny w Pamplemousses musi być jednym z najładniejszych ogrodów na świecie, bo wszyscy odwiedzający chodzą z nosami w aparatach, nie mogąc się zdecydować czemu robić zdjęcia. Ogród Pamplemousse został założony przez francuza Pierre Poivre’a w XVIII wieku jako jego letnia rezydencja. Pierre miał jednak smykałkę do roślin, bo bardzo szybko przekształcono rezydencję w ogrody, a obecnie traktuje się to miejsce jako pomnik przyrody. Powierzchnia parku ma około 62 hektary! Można się tu poczuć jak w bajce przechodząc obok wysokich lilii, olbrzymich nenufarów, czy kwitnących palm (rośnie tu wyjątkowa odmiana palm, palma cejlońska, która kwitnie raz na kilkadziesiąt lat!), drzew cynamonowych, figowców i baobabów. Ogólnie rośnie tu kilkaset gatunków roślin tropikalnych sprowadzanych z różnych części świata (w tym innych wysp). Chodząc po ogrodzie możemy też zrobić sobie mały przegląd tego, co rośnie w lasach Mauritiusu - my zakochaliśmy się bez reszty w tym miejscu i spędziliśmy tu cały dzień.

Na łonie natury
Ale prawdziwie rajskie widoki były dopiero przed nami. Zdecydowaliśmy się pojechać do Parku Narodowego Black River Gorges, który nas zachwycił. Black River Gorges początkowo miał być pomysłem na spędzenie dnia na łonie natury, jednak to, co tam zobaczyliśmy znacznie przewyższyło nasze oczekiwania. Wstęp do parku jest darmowy, i na początkowych kilometrach czeka na nas kilka punktów widokowych, miejsc na piknik i atmosfera sielanki. Jednak wchodząc w głąb parku mamy możliwość kupienia dodatkowego dostępu do Rezerwatu Siedmiu Kolorów, które skradnie Wasze serce. W rezerwacie będziecie podziwiać wydmy, których piasek pochodzi z wulkanów (zresztą cały Mauritius jest położony na płytach wulkanicznych). Wydmy mienią się w słońcu w odcieniach czerwieni, fioletu, brązu, żółci, różu, pomarańczu, czerni i szarości, robiąc niesamowite wrażenie. Po wizycie w Black River Georges udaliśmy się na plażę, których na Mauritiusie nie brakuje!