W wakacje postanowiliśmy się wybrać na wycieczkę w jakieś niezwykłe miejsce. Godziny przeglądania różnych ofert i sprawdzania ciekawych miejsc zaowocowały w końcu, gdy padło na Mauritius. Jest to niewielkie państwo wyspiarskie w południowo-zachodniej części Oceanu Indyjskiego. Jego powierzchnia wynosi zaledwie 2045 kilometrów kwadratowych. Mauritius jest republiką, a jego stolicę stanowi Port Louis. Spokojnie, nie będę pisać tutaj o geografii i rozpisywać się na temat bogatej historii tego niewielkiego kraju, ale z całą pewnością napiszę o jego zaletach. Przyznaję, że początkowo nie byłam przekonana, co do wyboru. Jednak trochę researchu w sieci i kupił sobie moje zainteresowanie. Nie mogłam się doczekać wyjazdu, więc walizka stała dwa dni przed wylotem gotowa do wyjścia.

Wycieczka obejmowała aż trzynaście dni na Mauritiusie, ale oczywiście należy od tego odjąć czas przelotów w obie strony. Na tą rajską wyspę nie ma bezpośrednich połączeń, dlatego zmuszeni byliśmy przesiąść się w Amsterdamie i stamtąd dotrzeć już spokojnie na Mauritius. Zatrzymaliśmy się w hotelu w stolicy, Port Louis. Z okien pokoju na trzecim piętrze rozlegał się przecudowny widok na morze. Bryza poranna w późniejszych dniach pobytu była nieziemska. Wyspa może wydaje się niewielka, ale zwiedzanie jej wzdłuż i wszerz pieszo byłoby mozolne i męczące, szczególnie przez wzgląd na wysokie temperatury. Postanowiliśmy wynająć małe auto w celu sprawnego poruszania się po wyspie.

Pierwszą lokalizacją, którą uparłam się, że musimy zobaczyć było Bois Cheri Tea Factory and Tea Museum. Niesamowite było zobaczyć niewielkie drzewka herbaciane w idealnie równych rządkach. Szeregi herbaty zdawały się nie mieć końca. Zwiedzanie muzeum herbaty oraz produkcji też okazało się ciekawe. Produkt, który trafia na nasze stoły zdecydowanie różni się zapachem i wyglądem od tego, co musi przejść świeży zbiór liści. W miejscowej kawiarni wypiliśmy lokalną herbatę z tutejszych upraw, rozkoszując się widokami. Po czym ruszyliśmy w dalszą drogę, oczywiście z zakupionym wcześniej zapasem herbatek. Człowiekowi czasami trzeba tak niedużo do radości. Odwiedziliśmy Mauritius Postal Museum, gdzie można zobaczyć zbiór ślicznych znaczków pocztowych oraz zabytkowe maszyny produkcyjne, jak i drewniane sekretarzyki do sporządzania i przechowywania listów.

Chcesz wyruszyć w podróż? Koniecznie sprawdź ofertę pod adresem  http://planetescape.pl/oferty/#kraj/0/termin/0/typ/6/sort/asc 


Kolejnego dnia postanowiliśmy trochę więcej pospacerować, przechadzając się przez park La Route Du The oraz bardzo malowniczy park Jardin de la Compagnie. Po zjedzonym obiedzie w przytulnej restauracji w centrum pojechaliśmy zobaczyć świątynie Maheswarnath Mandir. Hinduskiej świątyni można było robić zdjęcia, więc i nam kilka się udało pstryknąć. Stamtąd blisko mieliśmy do wybrzeża, gdzie wybraliśmy się na wycieczkę - Solar Sea Walk Undersea walk Ltd – specjalną łodzią z przeszklonym dnem, przez które można obserwować rafy koralowe i ryby. Bardzo fajne doświadczenie, a przyjemna morska bryza dodatkowo nas ochłodziła i pobudziła do dalszego działania. Po dalszym spacerze przez Anse La Raie udaliśmy się na zwiedzanie zamku Château de Labourdonnais. Potem poszliśmy zjeść i wróciliśmy do hotelu odpocząć. Wcześniej położyliśmy się spać, bo kolejnego dnia ruszyliśmy na Cat Island, Rodrigues. Podróż była długa, ale przyjemna. Spędziliśmy na małej urokliwej wysepce cały dzień, wśród czteronożnych towarzyszy. Wieczorem wróciliśmy rejsem powrotnym i pojechaliśmy do hotelu. Na kolejny dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie Mauritius Aquarium, co okazało się wspaniałą przygodą. Zwierzaki były cudowne, a samo zwiedzanie magiczne. Jednak my jesteśmy miłośnikami takich miejsc, więc nie mogło nie podbić naszych serc.

W trakcie pobytu na Mauritiusie warto objechać całą wyspę i zwiedzić, jak najwięcej. Z ciekawszych miejsc poza wcześniej wspomnianymi można wymienić jeszcze Black River Gorges National Park, Safari Adventures, Rochester Falls czy Natural History Muesum. Dla miłośników plażowania też znajdzie się niejedno miejsce, jak chociażby Blue Bay Beach z lazurową wodą i drobnym piaskiem na brzegu. Niezależnie od tego czy jesteście miłośnikami plażingu-smażingu czy też zapalonymi wędrownikami, warto udać się na półwysep w południowo-zachodniej części Mauritiusu, Le Morne Brabant. Woda ma tam wyjątkowy akwamarynowy odcień, a ciemne piaski nabrzeża ciągną się pasem wzdłuż lądu kilometrami. Na pewno każdy znajdzie swój kawałek raju na Mauritiusie.